Forum Forum filmów i seriali Strona Główna Forum filmów i seriali

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

~ARTYKUŁY PRASOWE~

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum filmów i seriali Strona Główna -> Marek Włodarczyk
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
nati
Właściciel forum - Szef ;)
Właściciel forum - Szef ;)



Dołączył: 02 Paź 2005
Posty: 751
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Venezuela ;)

PostWysłany: Nie 15:54, 16 Paź 2005    Temat postu: ~ARTYKUŁY PRASOWE~

Artykuły o MARKU WŁODARCZYKU

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anatea
Super Modek :)
Super Modek :)



Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 329
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin

PostWysłany: Sob 10:19, 26 Lis 2005    Temat postu:

"Wiesz, co to jest szczęście?
Szczęście to wiara w to, że ma się szczęście."
("Marek als Stanley")

To słowa Stanleya Kowalskiego ze sztuki Tennessee Williamsa pt.: "Tramwaj zwany pożądaniem", rola, którą Marek Włodarczyk ceni sobie najbardziej. Ponadto w prasie niemieckiej wielokrotnie podkreślano, że odnoszą się one do życia Marka.
Na łamach niemieckich gazet publikowane są jego biografie. Często powtarza się, że Marek urodził się w Łodzi i ukończył tam Szkołę Filmową i Teatralną. Po studiach wyjechał do Stanów Zjednoczonych, ale jak pisano w poczytnych pismach, miłość skłoniła go do powrotu. Jednak Zachód wydaje się być mu przeznaczony. Gdy w 1981 roku ogłoszono stan wojenny, Marek przebywał w Berlinie Zachodnim z wizytą u przyjaciół. Tym razem już nie wraca do Polski. W 1984 roku rozpoczyna karierę w teatrach Berlina, Kilonii i Hamburga. Po dziesięciu latach decyduje się zamienić teatr na film.


"Gromki aplauz, który nie tylko dodawał odwagi,
ale i oznaczał poważanie dla przedsięwzięcia."
("Wer alles verloren hat, nur nicht seinen Akzent")

Marek Włodarczyk zadebiutował w roli pijaka w sztuce Witolda Gombrowicza pt.: "Ślub" wystawionej gościnnie przez "Scenę Polską" w Teatrze Thalia w Hamburgu. Tę polską grupę teatralną założył Aleksander Berlin i jedną z pierwszych osób, które zaprosił do współpracy był Marek, co wielokrotnie podkreśla się w prasie niemieckiej. Właśnie ze względu na tę propozycję Marek przenosi się z Berlina do Kilonii. A po trzech latach wraz z teatrem "Scena Polska" opuszcza Kilonię i przeprowadza się do Hamburga. Prasa niemiecka nie tylko opisuje przebieg kariery Marka, ale również z entuzjazmem ocenia jego grę: "profesjonalista", "błyszczał", "zapiera dech w piersiach", "pasjonujące przeżycie". Dla wielu niemieckich recenzentów był on odkryciem wieczoru. W jednym z artykułów pisano: "Oddziaływanie Marka Włodarczyka i jego żywa obecność na scenie przypominają młodego Brandauera (gwiazda kina niemieckiego, odtwórca głównej roli w ekranizacji słynnej powieści Klausa Manna pt.: "Mefisto" w reżyserii Istvana Szabo). Tym bardzo uzdolnionym aktorem mogłoby i powinno zainteresować się kino i telewizja". Podziwiano również jego prezencję. Podkreślano pełną wigoru i energii gestykulację. To właśnie gra Marka w dużym stopniu przyczyniła się do sukcesu tego odważnego w wyborze debiutu "Sceny Polskiej" w Hamburgu. Zdaniem niemieckich recenzentów dzięki wspaniałej reżyserii i gwiazdorskiej obsadzie udało się "Scenie Polskiej" przekonać publiczność, że zasługuje na artystyczne zainteresowanie.


"Wreszcie blask światła"
("Sehnsucht aus der Absteige")

Na łamach niemieckich gazet również bardzo wysoko oceniono Marka w roli XX, bezimiennego robotnika z "Emigrantów" Sławomira Mrożka, wegetującego wraz z intelektualistą AA (Henryk Nolewajka) w piwnicy taniego hotelu na Zachodzie. Spektakl wyreżyserował Mikołaj Grabowski, związany z Państwową Wyższą Szkołą Teatralną w Krakowie, gdzie pracuje na Wydziale Reżyserii Dramatu i Wydziale Aktorskim. Sztukę wystawiono w Kampnagelfabrik w Hamburgu, dawnej fabryce, która doskonale oddaje atmosferę życia emigrantów. Zainscenizowano ją we współpracy z grupą teatralną Pantheater, do której Marek należał. Niemiecka prasa oceniła jego grę w samych superlatywach. Zdaniem krytyków teatralnych końcowa scena, w której emigranci pod wpływem konfrontacji ideałów drą tak cenne dla siebie przedmioty jak banknoty i naukowe manuskrypty jest znakomita. Marek zagrał swoją rolę bardzo przekonywująco. Na autentyczności zyskuje dzięki niemczyźnie z polskim akcentem. Ponadto Marek świetnie wykorzystuje własne doświadczenia, gdyż doskonale zna to, co Mrożek opisuje w swojej sztuce. Ten fakt wielokrotnie podkreślano w recenzjach. Spektakl Grabowskiego zdaniem krytyków odniósł w Niemczech pełen sukces i jest godnym uwagi teatralnym wkładem do debaty o "Emigrantach" Mrożka.


"Wreszcie jakaś "twarz":
męski, egzotyczny, pełen wigoru,
z charyzmą jak Marlon Brando."
("Von kranken Seelen und dem Schicksal")

Adaptacja filmowa dramatu Tennessee Williamsa pt.: "Tramwaj zwany pożądaniem" z Marlonem Brando w roli Polaka, Stanleya Kowalskiego zrobiła światową furorę. Ta sztuka była w Niemczech przebojem w latach pięćdziesiątych. Potem jej inscenizacje pojawiały się tylko okazyjnie. Przełom nastąpił dzięki spektaklowi Izraelczyka Davida Levina w Hamburgu, który odniósł ogromny sukces. Do tego przyczyniła się nie tylko doskonała reżyseria, ale również, jak pisały znane dzienniki lokalne i ogólno niemieckie, znakomita obsada. Bardzo wysoko oceniono grę Marka Włodarczyka. Zdaniem niemieckich recenzentów zagrał przekonywująco pełnego wigoru, werwy i temperamentu wulgarnego macho. Recenzenci niemieccy porównywali go ze słynnym filmowym wzorem. Ich zdaniem to bardzo utalentowany aktor, któremu warto poświęcić wiele uwagi.


"Prawie po każdej scenie publiczność
obdarzała artystów owacjami,
a na koniec gromkimi brawami."
("Überlebenskünstler in schwerer Zeit")

Marek zagrał w sztuce Horsta Pillausa pt.: "Cesarz z Alexanderplatz" w Teatrze Hansa w Berlinie polskiego robotnika przymusowego, Józefa. Dyrektor Teatru Hans Horst Niendorf był w szczęśliwej sytuacji mogąc obsadzić prawdziwego Polaka w tej roli. Akcja sztuki rozgrywa się w czasach Trzeciej Rzeszy w Berlinie. Karczmarz Kaiser, ukrywa podczas wojny młodego Polaka. Dzięki chytrości i błyskotliwości manipuluje swoimi bliskimi, za co nadano mu zaszczytne imię Cesarz Wilhelm. Jego dorastająca córeczka Kitty zakochuje się w oficerze Wehrmachtu i równocześnie darzy sympatią Józefa. Prasa niemiecka przypisuje sukces spektaklu znakomitej obsadzie. Pisze z uznaniem o Marku, który zdobył sympatię publiczności. Pisano również, że ma on coś wspólnego z bohaterem, ponieważ jego ojciec był podczas wojny przymusowym robotnikiem w Niemczech.


"Dzięki obsadzie nie daje się
wyprzedzić amerykańskim filmom
o tematyce więziennej."
("14 Tage lebenslänglich")

Dzięki sukcesom teatralnym Markiem zainteresowało się kino i telewizja. Stał się gwiazdą niemieckich seriali i filmów sensacyjnych. Do jego najsłynniejszych ról kinowych należy rola więźnia w filmie Rolanda Suso Richtera "14 dni dożywocia". Jak pisze się w prasie niemieckiej: gra dynamicznie, błyskotliwie i jednocześnie naturalnie.


Jako polski emigrant w Niemczech Marek miał niesamowite szczęście. Jego biografowie podkreślają, że zawsze pracował w swoim zawodzie i co więcej grał role pierwszoplanowe. Ich zdaniem wywiązywał się znakomicie z powierzonych mu zadań. Stał się gwiazdą niemieckiego teatru, kina i telewizji. A na swój sukces zasłużył przede wszystkim wielkim talentem, niedoścignioną pracowitością oraz niezwykłym urokiem osobistym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anatea
Super Modek :)
Super Modek :)



Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 329
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin

PostWysłany: Sob 10:19, 26 Lis 2005    Temat postu:

GLINIARZ OD... PRZEDSZKOLA - Marek Włodarczyk


Jak sam przyznaje, o jego życiu decydują (kolejno): kobiety, przypadek i zawód. Kobiety, bo dla miłości zrezygnował z pobytu w USA. A później parę razy się przeprowadzał. Przypadek, bo choć na stałe mieszka w Niemczech, wcale nie zamierzał emigrować. Po prostu: gdy był na wycieczce w Berlinie, wybuchł stan wojenny i nie mógł wrócić do kraju. W Niemczech zagrał w ponad 100 filmach, występuje w teatrze, wykładał w szkole aktorskiej. Na planie "Kryminalnych", żeby lepiej wejść w rolę... czyta kryminały. A za swój wzór uważa komisarza Wallandera (z książek Henninga Mankella).

Przez ponad 20 lat robił Pan karierę w Niemczech. Skąd nagle decyzja o zagraniu w Polsce?
Wcale nie nagle. Fakt, że w Niemczech nigdy nie narzekałem na brak pracy. Ale jednak cały czas myślałem o kraju. Jak tylko czas pozwalał, przyjeżdżałem na festiwal filmowy w Gdyni, spotykałem się z kolegami z łódzkiej filmówki... W pewnym momencie zostałem zaproszony na casting do jednego z filmów - i ten materiał przypadkiem zobaczył później producent "Kryminalnych". Zaproponowano mi zdjęcia próbne, a później rolę w serialu.
Gdzie gra Pan komisarza Zawadę...
Tak. Zawada jest sprawny fizycznie, psychicznie i technicznie. Idealnie przygotowany do zawodu. A do tego inteligentny. Umie rozmawiać z każdym specjalistą: od patologa po informatyka. I trudno go wywieźć w pole... Po prostu: Zawada to super glina. Oby w policji było takich więcej!
Przygotowując się do roli odwiedziłem Komendę Stołeczną, oglądałem laboratoria i różne sekcje, których praca służy jednemu celowi - znalezieniu sprawcy. I dopiero tam zdałem sobie sprawę, jak żmudna to praca. My w serialu rozwiązujemy każdą sprawę w "45 minut". A w rzeczywistości to trwa nieraz miesiącami...
Miał już Pan kiedyś bliższy kontakt z policją?
I to od dziecka! Mój ojciec był milicjantem. Nie miałem baby-sitter, więc tata zabierał mnie czasem do pracy. Układałem sobie w rogu klocki i podglądałem, jak trwa przesłuchanie...
Na komisariacie bywałem już w wieku 4-5 lat.
A później? Potrzebował pan kiedyś pomocy policji? Był w prawdziwych tarapatach?
Tak, na "dzikim" Zachodzie w Berlinie... Wracam kiedyś zmęczony do domu, idę po schodach i nagle słyszę z tyłu: "Kriminalpolizei, Ausweis!". "Chłopcy" rzucili mnie z rękoma na ścianę i zaczęli rewidować. Pomyślałem, że może to jakaś obława... Identyczne sceny grałem w filmach, więc nawet mnie to rozbawiło. Do momentu, gdy zauważyłem, że "policjanci" mają obcy akcent, a facet, który mnie rewiduje, ściąga mi z ręki zegarek... No i zagrała adrenalina. Jednego zrzuciłem ze schodów, drugiego pchnąłem na ścianę i pognałem na dół - po drodze pewnie pobiłem rekord. Gdy wybiegli na ulicę, próbowałem ich gonić - "instynkt Jamesa Bonda" wciąż działał - ale uciekli samochodem...
A znalazł się Pan kiedyś po drugiej stronie? W kajdankach i przed sędzią?
W kajdankach tak. Do jednej z ról ściąłem włosy na jeża, a produkcja dała mi w dodatku kurtkę z napisem "14 dni dożywocia" - bo to był tytuł filmu - i z rysunkiem przekreślonych kresek. Dokładnie takich, jakie skazańcy wydrapują na ścianach celi... W sumie wyglądało to groźnie. Wieczorem wstąpiłem do restauracji znajomego. Pech chciał, że zamiast właściciela, w knajpie była jego teściowa. I staruszka na mój widok się przeraziła. Pomyślała, że jestem kryminalistą i właśnie wyszedłem z więzienia. Najpierw wyprosiła mnie z lokalu. A gdy odmówiłem, zawołała policję. No i były kajdanki, leżenie na chodniku, parę godzin w areszcie... Ale później oczywiście wszystko się wyjaśniło. Nawet przeproszono mnie na łamach prasy.
Podobno urodził się Pan w kinie... To prawda?
Prawie: mama urodziła mnie w domu, a nasze mieszkanie przylegało do kina. Tak, że nawet nie mieliśmy telewizora, tylko wyciętą w ścianie dziurę, przez którą można było patrzeć na ekran... Ale dużo z tego okresu nie pamiętam, bo wyprowadziliśmy się, gdy miałem 3-4 lata.
Jakie ma Pan obywatelstwo? Polskie? Niemieckie?
Nigdy nie poprosiłem o azyl. Ani nie ożeniłem się dla papierów. Nie skorzystałem też z prawa do niemieckiego obywatelstwa, które już od 15 lat mi przysługuje... Mam prawo stałego pobytu i polski paszport, który - gdy wyjeżdżałem za granicę - niezwykle celników dawniej fascynował...
Nie ma Pan w Polsce problemów z językiem? Przez tyle lat można sporo zapomnieć...
Nie. Chociaż, na początku zdjęć, zdałem sobie sprawę, że szybciej uczę się tekstu po niemiecku, niż po polsku. Kwestia techniki.
Ma Pan jakieś hobby? Sposób na relaks?
Uwielbiam sport. Ostatnio najbardziej lubię narty i surfing. Ale na olimpiadzie trudno by znaleźć dyscyplinę, której jeszcze nie uprawiałem... Oczywiście amatorsko. Bawiłem się w żużel, zapasy, strzelanie z łuku...
A dzieci?
Trzech budrysów: jeden w Wiedniu, dwóch w Hamburgu.
Znają polski?
Oczywiście! Zresztą mój pierwszy syn ma matkę Polkę. A dwaj pozostali - Simon ma 7 lat, Vincent 12 - mówią po polsku i często przyjeżdżają tutaj do babci.
Ostatnie pytanie: nie brakuje Panu kontaktów z rodziną? Dzieli was z tysiąc kilometrów...
Jeszcze nie. Chociaż powoli zaczynam tęsknić... Z rodziną spotykam się co dwa tygodnie. A poza tym, całkowicie koncentruję się na pracy. W Warszawie mam dużo przyjaciół i nie widuję się z nikim. Nie mam czasu. Na planie siedzę od samego rana do 9-tej wieczorem. Później jadę do domu i do 2-giej, 3-ciej w nocy pracuję nad tekstem na następny dzień. Śpię tylko 5 godzin. I sam jestem ciekawy, jak długo to jeszcze wytrzymam...



Rozmawiała: Małgorzata Karnaszewska


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum filmów i seriali Strona Główna -> Marek Włodarczyk Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin